Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
.. Zdaje się, powszechnie wiadomo, że nikt nie ma tak wspaniałych partii
Murzynów, jak, ja... Wszyscy moi niewolnicy są dobrze utuczeni i zdrowi i umiera ich znacznie mniej, niż u innych. A cały mój sekret polega na tym, że ja z nimi obchodzę się po ludzku. Tak, muszę powiedzieć, że humanitarność jest podstawą mego interesu! Mr. Shelby nie wiedział, co odpowiedzieć. – Naturalnie! – mruknął niepewnie, przerażony bezczelnością handlarza. – Trzeba panu wiedzieć, że kpiono ze mnie za to... Takie poglądy nie są w modzie, ale ja, mój panie, dam sobie za nie głowę odrąbać! Wszak im to zawdzięczam majątek! No tak! Mogę powiedzieć, że moje myśli dobrze mi zapłaciły za wyprodukowanie. Halley roześmiał się, uważając koncept za nader dowcipny. W zapewnieniach tego człowieka było tyle bezczelności i osobliwego nonsensu, że mr. Shelby nie mógł się powstrzymać i parsknął śmiechem. – To dziwne – kontynuował gość, zachęcony śmiechem gospodarza. – Nie mogłem przekonać swoich kolegów. Miałem takiego jednego, pracowałem z nim do spółki. Zręczny był facet? Tylko względem Murzynów istny diabeł! Uważał, że tak powinno być, bo poza tym nie znałem lepszego nad Toma Lokera człowieka. Powiadam czasem: „I po co tłuc murzynki po łbie, kiedy płaczą i tęsknią? Co ci z tego przyjdzie? Jaki pożytek? Niech sobie wyją, ani cię to ziębi, ani grzeje. Taka już ich natura! Walisz je, a one brzydną i chorują, i tracą na wartości! Wierzaj mi, że ludzkie traktowanie, że tak powiem, bardziej popłaca! Jemu na głowie kołki ciosaj – nie pomoże! Napsuł mi pięściami tyle towaru, że zerwałem z nim, chociaż kuta była bestia na wszystkie nogi i serce miał złote. – I uważa pan naprawdę, że pański system jest lepszy? 5 – O panie! Trzeba tylko dobrze wytresować Murzyna, a wówczas to można z nimi robić, co się żywnie spodoba. – W takim razie przypuszczam, że moi Murzyni są źle wytresowani. – Możliwe. Wy tu, w Kentucky rozpieszczacie Murzynów, a to im tylko na szkodę wychodzi. Weźmy takiego, na przykład, negra. Pan Bóg po to nieboraka stworzył, aby przechodził z rąk do rąk, aby dziś można go było spławić Tomowi, jutro Dickowi, a pojutrze – licho wie komu. I nie należy w nich wpajać przeróżnych tam fantazji, nadziei, bo to tylko pogarsza ich sytuację. Dlatego też powiadam, że lepiej wyszliby na tym pańscy Murzyni, gdyby pan traktował ich tak, jak na innych plantacjach... W milczeniu obaj wyłuskiwali orzechy. Wreszcie odezwał się Halley. – No i co pan postanowił? – Poradzę się żony. Niech pan przyjdzie między szóstą a siódmą. Handlarz niewolników pożegnał się i wyszedł. – I ja nie mogę spuścić tego łotra ze wszystkich schodów! – z głuchą rozpaczą myślał mr. Shelby – gdyby mi dawniej powiedziano, że będę zmuszony sprzedać Toma jednemu z tych przeklętych handlarzy niewolników, odpowiedziałbym: czy jestem gorszy od psa?! A jednak to konieczne! Tak, konieczne! A synek Elizy? I ile przykrości doznam od żony!... O, te długi! W stanie Kentucky sytuacja niewolników była o wiele lepsza niż gdzie indziej. Spokojne, regularne gospodarstwo rolne nie wymagało tej gorączki pracy, która była konieczna w stanach południowych. Gospodarze zadowalali się skromniejszym dochodem i nie zapominali całkowicie o interesach swych bliźnich. Na widok różnych scen, objawiających rozczulającą wierność niewolników, oddanych swym panom całą duszą, liczni podróżnicy poddawali się urokom wskrzeszonych legend czasów patriarchalnych. Niestety, nad wzruszającymi scenami poszczególnych sielanek unosił się upiór groźnego prawa. Póki prawo uważało Murzynów za rzecz, będącą nieograniczoną własnością pana, póki ruina, nieostrożność białego gospodarza mogła zmusić niewolników do przejścia od spokojnego i względnie szczęśliwego życia pod opieką humanitarnego właściciela do życia pełnego udręki, nieludzkiego mozołu i ostatecznej rozpaczy – póty hańba straszliwa plamiła sumienie ludzkości. Mr. Shelby był dobrym i troskliwym gospodarzem. Ale wskutek nieudanych spekulacji finansowych zabrnął w długi. Weksle jego znalazły się w rękach mr. Halley’a, który pragnął z tego ciągnąć jak największe korzyści. Eliza, podchodząc do drzwi, usłyszała, jak mówiono o sprzedaży Murzynów. Chciała postać chwilę i podsłuchać, ale w tej chwili zawołała ją gospodyni. W każdym razie zdawało się jej, że napomykano o jej synu. W przerażeniu przytuliła chłopca do piersi i pobiegła do pani Shelby.
|
Wątki
|