Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Niech mi będzie wolno teraz powiedzieć, że to zrobiło swoje. Uchroniło mnie przed
robieniem głupstw. Chcę władzy po to, żeby móc aresztować i bez sądu zamknąć na dziewięćdziesiąt dni każdego, kogo uznam za wroga państwa. Było to mistrzowskie wystąpienie i Shasa nie był zachwycony tym, że musi przemawiać jako następny, zwłaszcza że jego własna wizja przyszłości republiki nie należała do szczególnie optymistycznych. – W chwili obecnej najważniejsze są dwie sprawy – zwrócił się z powagą do zebranych. – Pierwsza to nałożone na nas przez Amerykanów embargo na zakup broni. Sądzę, że inne kraje, ulegając presji, wkrótce się do niego przyłączą. Pewnego dnia możemy się znaleźć w absurdalnej sytuacji, w której nawet Wielka Brytania odmówi sprzedaży broni niezbędnej do ochrony naszego państwa przed ewentualną agresją. – Niektórzy z siedzących przy stole wyglądali na zaniepokojonych i zdawali się nie dowierzać jego słowom. Shasa zapewnił ich: – Nie wolno nam lekceważyć histerii, która panuje w Ameryce na punkcie tego, co sami nazywają „prawami obywatelskimi”. Pamiętajcie, że wysłali wojsko, aby zagwarantować czarnym wstęp do białych szkół. – Słuchaczy przeraziła ta wzmianka, nie zauważył już oznak nieufności, więc ciągnął dalej: – Naród, który potrafi zdobyć się na coś takiego, jest zdolny do wszystkiego. Dążę do tego, żeby nasz kraj w ciągu najbliższych pięciu lat stał się całkowicie samowystarczalny pod względem broni konwencjonalnej. – Czy to jest możliwe? – spytał Yerwoerd ostro. – Tak sądzę. – Shasa skinął głową. – Na szczęście, ta ewentualność była już rozważana. Powołując mnie, panie premierze, sam pan mnie ostrzegł o możliwości wprowadzenia embarga. Yerwoerd przytaknął, a Shasa powtórzył: – A więc, samowystarczalność w dziedzinie broni konwencjonalnej w ciągu pięciu lat – zrobił krótką pauzę – a w dziedzinie broni nuklearnej w ciągu dziesięciu lat. Te słowa wystawiły ich zaufanie na zbyt ciężką próbę, posypały się okrzyki protestu i złośliwe pytania. Shasa uniósł ręce w uspokajającym geście. – Mówię śmiertelnie poważnie, panowie. Możemy tego dokonać. Jeżeli oczywiście zostaną spełnione pewne warunki. – Pieniądze – powiedział Hendrik Yerwoerd. Shasa skinął głową. – Tak, panie premierze, pieniądze. To prowadzi do kolejnej, ważnej sprawy, którą chciałem tu poruszyć – wziął głęboki oddech i przygotował się na wypowiedzenie niemiłej prawdy. – Od czasu strzelaniny w Sharpeville daje się zauważyć gwałtowny odpływ kapitału z naszego kraju. Cecil Rhodes zwykł mawiać, że obecność Żydów stanowi dobry omen. Kiedy się pojawiają, przedsiębiorstwo lub kraj ma zapewniony sukces, zaś gdy odchodzą, można oczekiwać najgorszego. Fakty są takie, panowie: nasi Żydzi zaczynają nas opuszczać. Musimy odwieść ich od tego zamiaru, a także nakłonić do powrotu tych, którzy już wyjechali. Salę znów ogarnęła fala wzburzenia. Partia Narodowa powstała na fali antysemityzmu w okresie międzywojennym, i choć obecnie nurt ten był znacznie osłabiony, ślady dawnej niechęci do Żydów wciąż dawały o sobie znać. – Taka jest prawda, panowie. – Shasa zignorował ich niezadowolenie. – Od czasu Sharpeville wartość prywatnego kapitału spadła do połowy poprzedniego stanu, a sytuacja na giełdzie jest najgorsza od strasznych czasów Dunkierki. Biznesmeni i inwestorzy na całym świecie są przekonani, że nasz rząd jest słaby i wkrótce skapituluje wobec sił komunizmu i ciemnoty. Uważają, że ten kraj ogarnia anarchia i chaos, czarne hordy palą nas i grabią, a biała cywilizacja jest o krok od śmierci w płomieniach. W odpowiedzi na tę kwestię zebrani roześmieli się drwiąco, ale John Vorster wtrącił gorzką uwagę: – Dopiero co przedstawiałem kroki, które należy podjąć. – Tak – Shasa szybko wrócił do przerwanego wątku, by nie dopuścić go do głosu. – Wiemy, że zagranica w swych opiniach opiera się na spaczonym obrazie naszej sytuacji. Wiemy, że nasz rząd nadal jest silny i stabilny, kraj prosperuje świetnie i posiada efektywną gospodarkę, znakomita większość ludzi w nim zamieszkałych, tak białych, jak i czarnych, jest posłuszna prawu i zadowolona ze swego losu. Zdajemy sobie sprawę, że stoi za nami nasz anioł stróż – złoto. Musimy tylko przekonać o tym wszystkim resztę świata.
|
Wątki
|