– Toteż Antoś właśnie jest przesłuchiwany...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Mają go pod ręką, bardzo zadowoleni, że siedzi. Za to nasi tutaj wypuścili Przecinaka i teraz plują sobie w brodę, mieli do dyspozycji chociaż te czterdzieści osiem godzin, nie skorzystali i teraz znów go będą szukać do uśmiechniętej śmierci. A do Patryka aż im się ręce trzęsą.
– A, właśnie! – przypomniałam sobie nagle. – A co z tym...?
Janusz popatrzył na zbiór numizmatyczny, jakby go pierwszy raz w życiu widział na oczy. Zakłopotał się.
– Do licha! Zapomniałem im o tym powiedzieć.
Wyraźnie poczułam, że powinnam go nie tylko kochać, ale zdecydowanie lepiej karmić. Że też nie spotkałam go o ileś tam lat wcześniej!
– Czy to... – zakwiliła słabiutko Grażynka. – Czy to... Jakoś coś tam zmienia...? Nie, chyba oszalałam, nie będę nabierała nadziei!
Prawie zapomniałam, że ona tu siedzi i słucha, i teraz kolnęły mnie wyrzuty sumienia. Ksawuś w swoich zeznaniach nakręcił wprawdzie, ile tylko zdołał, ale wyraźnie było widać, że czynił to w obronie własnej. Prawda wyglądała gorzej dla niego bez względu na to, czy leciał za Patrykiem, czy przed, jakiś współudział w zbrodni dawało mu się przypisać śpiewająco. Zeznania Patryka stawały się już elementem, warunkującym istnienie wszechświata, zaś ich brak wszelką nadzieję mordował bezlitośnie. Jak on się będzie bronił? Czy może nie będzie się bronił wcale...?
Zważywszy, iż przy okazji Janusz zdobył i przyniósł kopię całego przesłuchania Ksawusia, dużą część nocy mieliśmy z głowy.
 
* * *
Patryk zgłosił się do glin nazajutrz rano całkowicie dobrowolnie.
Zostaliśmy o tym powiadomieni od razu, ściśle biorąc powiadomiony został Janusz, ale to już nie miało znaczenia. Co jakiś czas uzyskiwał kolejne informacje z placu boju, dzięki czemu rychło dowiedziałam się, że w pierwszym rzucie Patryk wystawił Ksawusia. Gwałtownie, od wczorajszego wieczoru, poszukiwany Ksawuś, rzecz jasna, nie nocował w domu, tylko u jakiejś panienki, Patryk wykrył panienkę i Ksawusia zgarnięto o dziewiątej trzydzieści rano, kiedy właśnie opuszczał bezpieczne lokum.
Zdecydowałam się na kaczkę z jabłkami, bo jednak pieczony drób zawsze mi najlepiej wychodził.
Cudem chyba tej kaczki nie spaliłam na węgiel, komplet wieści dotarł do nas bowiem dopiero późnym wieczorem. Zeznania Antosia, skorygowane zeznania Ksawusia i obszerne zeznanie Patryka, przy czym Janusz wspiął się na szczyty i przyniósł nawet kopię taśmy z Patrykiem. Osobiście wolałam teksty pisane, bo nigdy nie miałam słuchu, za to pamięć wzrokową owszem.
Grażynka przyjechała o szóstej po południu i trochę mi przeszkadzała w zabiegach kulinarnych, ponieważ upierała się przy pracy zawodowej. Miało to oznaczać, że jest zupełnie spokojna i żadne zadrażnienia sercowe, nawet związek uczuciowy z mordercą, nie mają wpływu na jej samopoczucie i egzystencję. Nad umysłem i obowiązkami panuje w pełni. Dopiero kiedy wyszło na jaw, że w środku mojego tekstu tkwi u niej strona ze środka umowy o wywóz śmieci, ona zaś próbuje uporządkować w tych śmieciach znaki przestankowe, załamała się i zaniechała symulacji. Pozwoliła mi zająć się bez reszty gospodarstwem domowym.
Spodziewając się dużej ilości papieru, usunęłam wreszcie ze stołu zbiór numizmatyczny i po powrocie Janusza było gdzie te papiery położyć, a nawet udało się wśród nich postawić talerze. Dziko i zachłannie rzuciłam się na świeże informacje, sama nie wiedząc, od kogo zaczynać.
Konkurencję wygrał Patryk.
 
Nie, nie przyznaje się do zabójstwa Weroniki Fiałkowskiej. Nie, Weronika Fiałkowska nie była jego rodzoną ciotką, była cioteczną babką, ciotką jego matki. Zaś Henryk Fiałkowski był wujem w identycznym stopniu pokrewieństwa. Nie zabił ani Henryka, ani Weroniki, nigdzie nie jest powiedziane, że ciotecznych dziadków trzeba usuwać z tego świata własnoręcznie.
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.