– Nie, nie...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Pamiętam drżenie pani głosu. Pamiętam spojrzenie jej oczu. Błagam panią, niech pani będzie ze mną szczera, bo od czasu przyjazdu w te strony czuję, że otacza mnie jakaś tajemnica. Życie tutaj stało się podobne do tego wielkiego trzęsawiska: utkane jest zielonymi kępami, gdzie czyha na człowieka śmierć, a nigdzie nie ma przewodnika, który wskazałby właściwą drogę. Niechże mi pani zatem powie, co miało znaczyć to ostrzeżenie, a przyrzekam, że powtórzę je sir Henrykowi.
Zawahała się przez chwilę, ale twarz jej przybrała wnet wyraz stanowczy, a oczy spoglą-
dały chłodno.
– Przywiązuje pan do moich słów zbyt wielką wagę – rzekła. – Śmierć sir Karola była do-tkliwym ciosem dla mego brata i dla mnie. Łączyły nas stosunki bardzo zażyłe, a droga przez moczary do naszego domu stanowiła jego ulubioną przechadzkę. Był głęboko przejęty klą-
twą, ciążącą nad całym rodem, nic zatem dziwnego, że po tragicznym jego zgonie zaczęłam wierzyć, iż obawy, jakie wyrażał niejednokrotnie, były uzasadnione. Stąd moja trwoga, gdy dowiedziałam się, że przybywa do zamku inny członek rodziny Baskerville'ów i uważałam za obowiązek ostrzec go o niebezpieczeństwie, jakie mu grozi. To jedynie miałam na myśli.
– Ale na czym polega to niebezpieczeństwo?
– Słyszał pan opowieść o psie?
– Nie wierzę w takie głupstwa.
– Ale ja wierzę. Jeżeli pan ma jakikolwiek wpływ na sir Henryka, niech go pan zabierze z tej miejscowości, która przynosiła zawsze nieszczęście jego rodzinie. Świat jest szeroki. Dlaczego sir Henryk ma pozostać tutaj, gdzie mu grozi niebezpieczeństwo.
– Dlatego właśnie, że mu grozi. Taka już natura sir Henryka. Obawiam się, że o ile pani nie da mi jakichś dokładniejszych wyjaśnień, nie zdołam nakłonić go do wyjazdu.
– Nie mogę dać panu innych wyjaśnień, bo nic dokładniejszego nie wiem.
– Rad bym zadać pani jeszcze jedno pytanie. Jeśli w słowach pani, wypowiedzianych do mnie przy naszym pierwszym spotkaniu, nie było istotnie żadnego ukrytego znaczenia, to dlaczego nie chciała pani, żeby je usłyszał brat? Nie było w nich nic takiego, co należałoby ukryć przed nim lub kimkolwiek innym.
– Brat mój bardzo pragnie, żeby zamek był zamieszkany, gdyż jest zdania, że wymaga te-go dobro ubogich mieszkańców okolic. Gniewałby się bardzo, gdyby wiedział, iż powiedzia-
łam coś takiego, co mogłoby skłonić sir Henryka do wyjazdu. Spełniłam już swój obowiązek i nic więcej nie powiem. Muszę wracać, inaczej brat spostrzeże moją nieobecność i domyśli się, że rozmawiałam z panem. Do widzenia!
61
Zawróciła, a w kilka chwil później znikła pośród rozrzuconych odłamków skał, gdy ja z duszą pełną nieokreślonej obawy podążyłem do Baskerville Hall.
62
Rozdział 8
Pierwszy raport doktora Watsona
Odtąd będę śledził bieg wypadków, przepisując swoje listy do Sherlocka Holmesa, które leżą przede mną na stole. Brak mi jednej kartki, pozostałe są jak najwierniej przepisane i od-twarzają moje ówczesne uczucia oraz podejrzenia dokładniej, niż moja pamięć, jakkolwiek zachowałem niezatarte wspomnienie tych tragicznych wypadków.
Baskerville Hall, 13 października.
Mój drogi Holmesie!
Moje poprzednie listy i depesze informowały Cię dokładnie o wszystkim, co zaszło dotąd w tym zapomnianym przez Boga zakątku świata. Im dłużej człowiek tu żyje, tym bardziej ponura atmosfera moczarów przenika duszę i tym większą grozą przejmuje ich bezbrzeżny obszar, a zarazem przerażający urok.
Kto raz dotarł do ich wnętrza, ten pozostawił za sobą wszelkie ślady współczesnej Anglii, natomiast co krok spotykał siedziby ludzi przedhistorycznych. Gdziekolwiek stąpniesz, widzisz dokoła domostwa zapomnianych pokoleń, ich groby i olbrzymie kamienne monolity, które oznaczają chyba miejsca świątyń.
Spoglądając na te szare, kamienne chaty, oparte o urwiste stoki pagórków, zapominasz o czasie, w jakim żyjesz; gdybyś ujrzał nagle okrytego skórą, obrośniętego włosami człowieka, który, czołgając się, wychodzi z niskich drzwi i zakłada na cięciwę swego łuku strzałę, za-kończoną kamiennym ostrzem, zdawałoby ci się, że jego obecność jest tutaj naturalniejsza niż twoja własna.
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.