Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
– Bo pytałeś. – Ale... – zająknął się mężczyzna. – Ale... – Nic nie wiemy – przypomniała mu Kaer’lic, unosząc dłoń do drżącego głupca, by go uspokoić. – To wszystko spekulacje. – W takim razie uwolnijmy się od tych paskudnych trolli i odnajdźmy Drizzta, byśmy mogli poznać prawdę – zaproponował Tos’un. – I w pełni wyjawić moje odkrycie? Tos’un szybko pojął jej punkt widzenia, a jego nagły zapał szybko zgasł. – W takim razie co? – spytał. – Poszukam odpowiedzi podczas wędrówki z Proffitem – wyjaśniła Kaer’lic. – Muszę znaleźć w sobie serce, by wezwać służki, choć boję się machinacji pani Lolth i losu czekającego tych, którzy próbują przejrzeć jej plany. – Czas Kłopotów wywołał wielki chaos w Menzoberranzan – powiedział jej. – Wtedy Dom Obladra, wzmocniony swoimi psionicznymi mocami, gdy magia pozostałych zdawała się gasnąć, próbował zdobyć władzę i niemal mu się udało. Oczywiście, wtedy Lolth odpowiedziała na błagania matki opiekunki Baenre... Nigdy nie widziałem katastrofy, która mogłaby się równać temu, co przydarzyło się Oblodrom! Kaer’lic pokiwała głową, gdyż mężczyzna już wcześniej opowiedział jej i jej towarzyszom tę historię, ze wszystkimi krwawymi szczegółami. – To czas zamieszania – powiedziała. – Jakby moje obawy dotyczące woli Lolth w sprawie Drizzta Do’Urdena nie wystarczały, byliśmy świadkami rzadkiego pokazu prawdziwej mocy orczego szamana. – Obawiasz się Oboulda – Tos’un bardziej stwierdził niż spytał. – Powinniśmy na niego uważać – stwierdziła Kaer’lic, niczemu nie zaprzeczając. – I to nie tylko dlatego, że nagle stał się o wiele silniejszy i szybszy. Nie, musimy starannie przyglądać się Obouldowi, gdyż nagle zaczął mieć rację! – Może błędnie oceniliśmy dary, jakie dał mu Gruumsh. Może szamani napełnili go nie tylko większą siłą i zręcznością – myślał na głos Tos’un. – Czy możliwe, że ceremonia dała mu również wnikliwość? – Przynajmniej dobrze poznał swoje priorytety – stwierdziła Kaer’lic. – Zapomniał o gniewie i głodzie, wykazując się rozsądkiem, jakiego nigdy nie spodziewałabym się po takim świńskim pysku. Zastanów się nad naszą misją... zastanów się, jak łatwo Obould wykorzystuje Proffita i jego trolle. Jeśli uda mu się zabezpieczyć tę okolicę i utrzymać przypływ nowych orków i goblinów z gór, jednocześnie zachowując sojusz z Proffitem, to mamy wszelkie przesłanki, by uwierzyć, że uda mu się stworzyć naród orków na północy. Czy to możliwe, by Obould uczynił swój lud równym Silverymoon i Sundabarowi, by wymuszał traktaty, może nawet umowy handlowe? – To tylko orki! – sprzeciwił się Tos’un. – Nagle zbyt bystre, jak na orki – jęknęła Kaer’lic. – Lepiej będzie, jeśli przez jakiś czas będziemy starannie obserwować rozwój sytuacji i nie będziemy podejmować żadnych działań wbrew Obouldowi. Stwierdzenie to po raz kolejny zaniepokoiło Kaer’lic i Tos’una – oboje już wcześniej rozmawiali na ten temat, ale za każdym razem dochodzili do tego samego, nieuniknionego wniosku, i oboje byli zadziwieni. – Żałuję, że Ad’non i Donnia uciekli – westchnął Tos’un. – Powinniśmy być teraz wszyscy razem. – Aby się wycofać? – Jeśli do tego dojdzie – przyznał wojownik z Domu Barrison Del’Armgo. – Bo gdzie i jak odnajdziemy się w królestwie Oboulda? – Najlepiej jak najdalej – odparła Kaer’lic. – Lecz nie obawiaj się, my też się nieco zabawimy. Nawet jeśli wizje Oboulda ziszczą się i zdobędzie krainę, którą uznaje za swoją, jak długo utrzyma się takie orcze królestwo? Jak długo Obould panował nad Cytadelą Felbarr? Bez wątpienia szybko się rozleci, a my będziemy mieli z tego radość, przynajmniej dopóki zachowamy czujność i ostrożność. Własny brak pewności mocno dotknął buńczuczną kapłankę. Czy niepokoiła się, wyczuwając stojącą za tym renegatem Do’Urdenem potężną siłę? A może chodziło o orczą ceremonię? Kaer’lic zastanawiała się, czy jej obawy są uzasadnione i proporcjonalne do rosnącej wiary w możliwości Oboulda. – A nasza zabawa teraz? – spytał sarkastycznie Tos’un. – Tak, trolle strasznie śmierdzą – odparła Kaer’lic. – Lecz zaprowadźmy ich, jak nam powiedziano, tunelami w stronę Mithrilowej Hali. Będziemy się trzymać z boku i z dala od walk... Niech trolle i krasnoludy same się wyrżną. Co nas obchodzi, kto wygra?
|
Wątki
|