Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
- Wyjdź.
Alejandro chwycił swój płaszcz. - Z tobą nie da się rozmawiać - warknął z irytacją. - Nazywasz rozmową groźbę odebrania mi dziecka? - zawołała wzburzona. - Nie grożę ci, ale zapewniam, że będę walczył o uzyskanie prawnej opieki nad moim synem - wycedził. T L R Jemima odetchnęła głęboko, żeby opanować targającą nią burzę emocji, i zmierzyła go spojrzeniem zarazem gniewnym i zaniepokojonym. - Jak mam cię przekonać, że jestem dobrą matką? Zamiast odpowiedzi Alejandro tylko wzruszył ramionami. Zastanawiała się gorączkowo. Jeżeli sprawa o opiekę nad Alfiem trafi do sądu, Alejandro niewątpliwie ją wygra, bo będzie go stać na wynajęcie najlepszych adwokatów. A na sędzim niewątpliwie zrobi też wrażenie informacja, że chłopiec wejdzie do wpływowej arystokratycznej hiszpańskiej rodziny, a gdy osiągnie pełnoletniość, obejmie imponującą posiadłość i znakomicie prosperującą rodzinną firmę. - Nie możesz mi tego zrobić - zaprotestowała. Alejandro otworzył frontowe drzwi. - Gdy w grę wchodzi opieka nad dzieckiem, rozwód nie jest najlepszym rozwiąza- niem. Oboje będziemy musieli zawrzeć kompromis. Jemima rzuciła się do drzwi, usiłując je zamknąć, by go jeszcze zatrzymać. - Musimy omówić to teraz! - wymamrotała nerwowo. Rzucił jej ironiczne spojrzenie. - Madre mia, jesteś zmienna jak chorągiewka na wietrze. Przed chwilą kazałaś mi wyjść. - Być może postąpiłam nieco zbyt pochopnie. Nie spodziewałam się, że masz już sprecyzowane plany wobec Alfiego. Poza tym wcześniej mnie rozdrażniłeś. Dlaczego mnie pocałowałeś? Alejandro zrobił krok naprzód i przycisnął ją do drewnianych drzwi. - Bo chciałem, moja piękna - odrzekł. To czułe słówko zaparło jej dech w piersi. Przeniknął ją dreszcz erotycznego pragnienia, któremu nie potrafiła się oprzeć. - Nie poprosisz mnie, żebym został na noc? - spytał Alejandro zmysłowym głosem. - Chcesz zostać? - szepnęła oszołomiona. Wyobraziła sobie jego namiętne pieszczoty i buchnął w niej płomień pożądania. - Ty też tego chcesz. T L R - Nie - wyjąkała, czując jednak, że jej opór trzaśnie jak szkło w ogniu żądzy, przed którą wzbraniała się nazbyt długo. - Kłamiesz - odparł z niezmąconą pewnością. Jemima drżała z pożądania, jednak wbrew sobie uwolniła się z jego objęć. - Wyjdź - powtórzyła. - Zadzwoń do mnie, kiedy odzyskasz rozsądek - rzekł i na odchodnym rzucił swoją wizytówkę na półkę w holu. Zniknął za drzwiami, pozostawiając Jemimę na pastwę sprzecznych uczuć, pragnień i żalów. Była wściekła na siebie za swoją słabość. Jednocześnie ogarnął ją żar na myśl, że Alejandro chciał zostać u niej na noc i kochać się z nią. Przez moment poczuła się kompletnie bezradna wobec przepełniającego ją pożądania tego mężczyzny. Lecz natychmiast opanowała się wysiłkiem woli. Nie, gdyby uległa Alejandrowi i poszła z nim do łóżka, to by niczego między nimi nie zmieniło. On wciąż wierzy, że sypiała z Markiem, i nienawidzi jej za to. Porywczo cisnęła jego wizytówkę na stół. Alejandro znowu dyktował warunki, a jej wcale się to nie podobało. Jednak przed ponad trzema laty, kiedy zaczęli ze sobą chodzić, lubiła jego władcze zachowanie i męski instynkt opiekuńczy. Oczywiście, gdy się poznali, była jeszcze dziewicą i wskutek tego naiwnie idealizowała Alejandra. Nie domyśliła się nawet, że jest aż takim kobieciarzem, dopóki jedna z hotelowych pokojówek nie pokazała jej zdjęcia w starej gazecie i nie spytała: „Czy to nie ten Hiszpan, z którym się spotykasz?". Zdjęcie istotnie przedstawiało Alejandra na jakimś snobistycznym londyńskim przyjęciu, w towarzystwie pięknej blondynki w wieczorowej sukni. Podpis głosił, że ten mężczyzna jest uwodzicielem związanym zawsze jednocześnie z kilkoma kobietami. Gdy go o to spytała, odpowiedział szczerze i bez skrupułów: „Nie szukam poważnego
|
Wątki
|