Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
-Nie wiem, jak się rozniosło, że zatrzymacie się tutaj, zanim dole- cicie na Centerpoint - mruknęła Marcha, częstując ich ciemnobrązo- wym, domowej roboty ciastem rysh, ciężkim od orzechów vweliu. Ale nie czujcie się wyróżnieni. Większość tego tłumu siedzi tu już od zeszłego miesiąca. Jeszcze gorzej jest w Koronecie i na niektórych światach systemu Zewnętrzniaków. A na Talusie i Tralusie Federacja Bliźniaczych Światów stworzyła właśnie koalicję z archeologami z Nowej Republiki, których siłą usunięto z Centerpoint. - Partia Centerpoint... - siostrzeniec Marchy, Ebrihim, sięgnął po trójkąt słodkiego ciasta. - Ekstremiści, którzy swobodnie zapożyczają retorykę od starej Triady Sekoriańskiej. Tuż obok, uważnie słuchając każdego słowa, stał czarny jak noc, kulistogłowy robot astromechaniczny Ebrihima, Q9-X2, który odzywał się rzadko, ale do wypowiadanych zdań zawsze dodawał ozdobniki świadczące o niezmiennym zadowoleniu z siebie. - System ten składa się ze światów przechwyconych przez Stację Centerpoint i zainstalowanych wokół Korelia - wyjaśniła Marcha. - Dla- tego stronnicy tej partii zasilili reprezentację Senatu Nowej Republiki. Ebrihim twierdząco skinął głową. - Przy pięciu głosach zamiast jednego, liderzy partii wierzą, że może uda im się powstrzymać Coruscant przed przejęciem dowództwa Centerpoint. Ebrihim i Marcha byli puszystymi, pulchnymi dwunożnymi isto- tami o stopach opatrzonych szponami, wydłużonych, wąsatych mord- kach i niewielkich, umieszczonych wysoko na głowie uszach. Podobnie jak większość Drallów, odznaczali się wyjątkową inteligencją i byli uczciwi do bólu, choć czasem irytowało ich zamiłowanie do luksusu. O ile jednak wiek znacznie utemperował skłonności Ebrihima do uroczystego zachowania, o tyle Marcha - choć o kilka lat starsza od niego - była równie samodzielna i żwawa, jak pamiętał ją Jacen z czasów kryzysu na Stacji Centerpoint, to znaczy sprzed prawie ośmiu lat. Tego dnia rodzinne wakacje miały za tło otwartą rebelię: Triada Sakoriańska skorzystała z potężnej mocy Stacji Centerpoint do wytwa- rzania pola interdykcyjnego i prowokowania wybuchów supernowych, aby zmusić Nową Republikę do uznania autonomii sektora. Ebrihim, zatrudniony przez Leię jako nauczyciel Jainy, Jacena i Anakina, musiał ratować ich życie, przemycając ich z Korelii na Drallię, gdzie Marcha nie tylko dała im schronienie, lecz także zaprowadziła do repulsora planetarnego, który został następnie uaktywniony przez Anakina, co zapobiegało realizacji planów Triady. - A czy ty nie mogłabyś powstrzymać Nowej Republiki od użycia stacji? - zapytał Jacen. Marsha wyśmiała go łagodnie. - Jestem pionkiem politycznym, Jacenie. Nawet moja własna ekipa zwróciła się przeciwko mnie, ponieważ nie zajęłam bardziej zdecydowanego stanowiska. W tej sytuacji pewnie mądrzejszym posu- nięciem byłoby wyzwanie lub choćby odcięcie się od działań Coruscant. Jednak bez poparcia twojej matki Borsk Fey'lya po prostu usunąłby mnie ze stanowiska, a wojskowi i tak opanowaliby Centerpoint. Analin, nieco zdezorientowany, zmarszczył brwi. - Każdy z repulsorów zakopanych na Korelii, Selonii, Drallii lub na Bliźniaczych Światach jest w stanie odeprzeć atak całej floty statków wojennych. A jeśli uruchomimy Centerpoint, Korelia będzie równie dobrze broniona jak każdy inny system Nowej Republiki... z Coruscant włącznie. Nie wiem, dlaczego wszyscy tak protestują przeciwko temu, co mamy zamiar zrobić. Marcha i Ebrihim wymienili porozumiewawcze spojrzenia. - Obawiam się, że nie masz wszystkich informacji, Anakinie - odparł dawny nauczyciel. - Odniosłeś chyba wrażenie, że wezwano cię tutaj, abyś pomógł w obronie Korelii, podczas kiedy w istocie uru- chomienie Stacji Centerpoint ma więcej wspólnego z ofensywą niż obroną. - Czułem, że coś się za tym kryje - wypalił Jacen. Anakin uśmiechnął się nieszczerze. - Słabsza grawitacja Drallii chyba uderzyła Jacenowi do głowy -
|
WÄ…tki
|