Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
– A co wiesz o jej siostrze-bliźniaczce? Czy ktoś do niej dotarł? – Shirlee Ransom nie jest u nas notowana, więc nie jest kryminalistką. W drogówce też nie figuruje. – To jasne. Ona przecież nie może prowadzić samochodu. – Aha. Ale my się nie zajmujemy poszukiwaniem spadkobierców, doktorze. Adwokat od spraw spadkowych będzie musiał zatrudnić prywatnego detektywa. A uprzedzając twoje pytanie, nie wiem, kto nim będzie. – Okay – powiedziałem. – Dzięki, że poświęciłeś mi tyle czasu. – Nie ma sprawy. Zrobiłem, co mogłem. W uprzejmy sposób dał mi do zrozumienia, żebym więcej nie zawracał mu głowy. Rozdział 13 Pornosy. Przedmiot „badań” Kruse’a. Badanie „granic seksualizmu człowieka”. Larry śmiał się z tego. Praca u Krase’a była znaczącym etapem w jego karierze, o czym wyraźnie wolał nie pamiętać. Postanowiłem mu o tym przypomnieć. Zadzwoniłem do jego gabinetu w Brentwood, korzystając z prywatnego połączenia. – Mam pacjenta – powiedział sotto voce. Za kwadrans do ciebie za dzwonię. Zadzwonił, dokładnie za piętnaście trzecia. Coś przeżuwał, i z trudem artykułował słowa między jednym kęsem a drugim. – Już się za mną stęskniłeś, Di? Co masz na wątrobie? – Chodzi o Sharon Ransom. – Tak, czytałem. O Boże, wyleciało mi z głowy. Zanosiło się, że wrócicie do siebie, prawda? – Była na tym przyjęciu. Rozmawiałem z nią, kiedy ty dzwoniłeś do domu. Nazajutrz już nie żyła. – Jezu Chryste! Sprawiała wrażenie przygnębionej? – Trochę. Powiedziała, że nie dzieje się u niej za dobrze. Ale nic groźnego. Nic, co by zwiastowało katastrofę. Choć obaj dobrze wiemy, ile są warte takie sygnały ostrzegawcze. – Ha! Stara jak świat profesjonalna intuicja. Z równym skutkiem można zasiąść do stolika i wywoływać duchy, tyle samo ci powiedzą. Cisza. – Sharon Ransom – powiedział. – Aż nie do wiary. Zawsze była z niej wspaniała babka. – Do końca. – Nie do wiary – powtórzył. – Nie widziałem jej od czasów studiów. Nie spotkałem jej nigdy na żadnym zebraniu czy zjeździe. – Mieszkała w Los Angeles. – Tajemnicza dama. Zgrywała się trochę na tajemniczość. – Czy pracowała nad pornosami, Larry? – Nie za moich czasów. A bo co? Opowiedziałem mu, że była asystentką Kruse’a. I o tych taśmach. – Niech żyje Hollybrud! – rzekł. Nie wyglądał na zaskoczonego. Powiedziałem mu o tym. – Bo naprawdę mnie to nie dziwi, Di. Gdyby chodziło o kogoś innego, to może, ale nie o nią. – Dlaczego? – Mówiąc szczerze, uważałem ją za dziwną osobę. – Pod jakim względem? – Trudno to określić, lecz było w niej coś niedobrego, jakby piękny obraz źle zawieszony. – Nigdy mi o tym nie wspomniałeś. – Gdybym ci nagle oznajmił, że cechy osobowości twojej dziewczyny pozostawiają wiele do życzenia, wysłuchałbyś mnie spokojnie i powiedział: „Dzięki, Lar”? – Nie. – No właśnie. Wręcz przeciwnie, byłbyś wściekły i prawdopodobnie przestałbyś się do mnie odzywać. Nie, mój kochany, Larry umie trzymać buzię na kłódkę. Główna zasada psychologiczna: kiedy nie jesteś czegoś pewny, lepiej siedź cicho. A ja nie byłem pewny. Przecież nie postawiłem jej diagnozy – opierałem się tylko na własnych odczuciach. Poza tym wyglądałeś na szczęśliwego, choć nie sądziłem, że dojdzie do małżeństwa. – Dlaczego? – Nie zaliczała się do typu dziewcząt, które wychodzą za mąż. – A do jakiego typu dziewcząt byś ją zaliczył? – Do takiego, co trzymają cię przy sobie po to, by zmarnować ci życie. Przypuszczałem jednak, że jesteś za sprytny na takie zagrywki. I miałem rację, prawda? Chwila milczenia. – Pozwól, że zadam ci pewne pytanie, i nie obrażaj się – powiedział. – Czy ona była dobra w łóżku? – Nie za bardzo – odparłem. – Prawidłowe ruchy, ale bez przeżywania. – Na jakiej podstawie tak sądzisz? – spytałem zdumiony. – Gdy mówiliśmy o tych taśmach, uświadomiłem sobie, kogo mi ona przypomina: aktoreczki pornosów, które Kruse wybierał do tych swoich filmów. Widziałem je, kiedy dla niego pracowałem. Z tych dziewczyn seks aż paruje, tak się poruszają, że w każdym facecie krew by się zagotowała. A jednocześnie człowiek ma uczucie, że to tylko powłoka, coś, co się zmywa razem z makijażem. Zmysłowość nie jest integralną cechą ich charakteru, wiedzą, jak chronić uczucia. – Chronić... – powtórzyłem. – Coś w rodzaju osobowości borderline?
|
Wątki
|