Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
– Ta chwila byÅ‚a jak stulecie. ByÅ‚em bezwieczny , a on wyciÄ…gnÄ…Å‚ nad mojÄ… gÅ‚owÄ… tysiÄ…c bÅ‚ogosÅ‚awionych rÄ…k i każda z tych rÄ…k wrÄ™czyÅ‚a mi znak wiecznego życia. Czyż nie mam w to wierzyć?
– Mam nadziejÄ™, że nie ugryzÅ‚eÅ› siÄ™ w jÄ™zyk – rzekÅ‚em zatroskany. – PróbowaÅ‚em ciÄ™ od tego uchronić, lecz nie miaÅ‚em pod rÄ™kÄ… kawaÅ‚ka drewna, żeby ci go wcisnąć miÄ™dzy zÄ™by. Lecz sÅ‚owa moje byÅ‚y dla jego uszu jak brzÄ™czenie muchy. PatrzyÅ‚ na Horemheba, a wzrok jego przejaÅ›niaÅ‚ siÄ™, oczy rozszerzyÅ‚y mu siÄ™ i piÄ™kny byÅ‚ w swym uÅ›miechniÄ™tym zadziwieniu. – Czy to ciebie zesÅ‚aÅ‚ Aton, jedyny bóg? – spytaÅ‚ zdumiony. – Sokół leciaÅ‚ przede mnÄ…, a ja poszedÅ‚em za moim sokoÅ‚em – odparÅ‚ Horemheb. – Dlatego tu jestem, wiÄ™cej nie umiem ci powiedzieć. Lecz nastÄ™pca tronu patrzyÅ‚ na oszczep w jego dÅ‚oni i zmarszczyÅ‚ czoÅ‚o. – Nosisz oszczep – rzekÅ‚ z wyrzutem. Horemheb podniósÅ‚ oszczep i powiedziaÅ‚: – Drzewce jest z twardego drewna. Kuty w miedzi grot tÄ™skni, by napić siÄ™ krwi wrogów faraona. Mój oszczep jest spragniony krwi, a imiÄ™ jego “rozpruwacz gardzieli". – Tylko nie krew – rzekÅ‚ nastÄ™pca tronu. – Krew to okropność dla Atona. Nie ma nic okropniejszego jak pÅ‚ynÄ…ca krew. Jakkolwiek widziaÅ‚em, że nastÄ™pca tronu mocno zaciskaÅ‚ powieki, gdy Ptahor dokonywaÅ‚ wierceÅ„ w gÅ‚owie faraona, nie wiedziaÅ‚em jeszcze, że należaÅ‚ on do ludzi, którzy chorujÄ… i tracÄ… przytomność na widok pÅ‚ynÄ…cej krwi. – Krew oczyszcza ludzi i czyni ich silnymi – powiedziaÅ‚ Horemheb. – Od krwi bogowie stajÄ… siÄ™ tÅ‚uÅ›ci i dobrze im siÄ™ wiedzie. Dopóki prowadzi siÄ™ wojny, dopóty musi pÅ‚ynąć krew. – Nigdy wiÄ™cej nie bÄ™dzie wojny – rzekÅ‚ nastÄ™pca tronu. – Ten chÅ‚opak jest gÅ‚upi – zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ Horemheb. – Wojny zawsze toczono i zawsze bÄ™dzie siÄ™ je toczyć, gdyż ludy muszÄ… wciąż wystawiać na próbÄ™ swojÄ… tężyznÄ™, aby mogÅ‚y żyć. – Wszystkie ludy sÄ… jego dziećmi, ludzie wszystkich jÄ™zyków i kolorów, czarny kraj i czerwony kraj – mówiÅ‚ nastÄ™pca tronu wpatrzony w sÅ‚oÅ„ce. – ZbudujÄ™ mu Å›wiÄ…tynie we wszystkich krajach i poÅ›lÄ™ ich wÅ‚adcom znak życia bo go widziaÅ‚em. Z niego jestem zrodzony i do niego powrócÄ™! – On jest szalony – orzekÅ‚ Horemheb – zwracajÄ…c siÄ™ do mnie i potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… ze współczuciem. – Teraz rozumiem, że potrzebuje lekarza. – Jego bóg objawiÅ‚ mu siÄ™ przed chwilÄ… – rzekÅ‚em poważnie, żeby ostrzec Horemheba, bo już go polubiÅ‚em. – ÅšwiÄ™ta choroba pozwoliÅ‚a mu zobaczyć boga i nie naszÄ… jest sprawÄ… osÄ…dzać, co mu bóg powiedziaÅ‚. Każdy szuka prawdy w swojej wÅ‚asnej wierze. – Ja wierzÄ™ w mój oszczep i mego sokoÅ‚a – oÅ›wiadczyÅ‚ Horemheb. Lecz nastÄ™pca tronu podniósÅ‚ dÅ‚oÅ„, aby powitać sÅ‚oÅ„ce, i twarz jego znów zaczęła grać namiÄ™tnoÅ›ciÄ…, i staÅ‚a siÄ™ piÄ™kna, jak gdyby patrzyÅ‚ w inny Å›wiat niż nasz. DaliÅ›my mu skoÅ„czyć modlitwÄ™, po czym poprowadziliÅ›my go w kierunku miasta, a on siÄ™ temu nie sprzeciwiaÅ‚. Atak osÅ‚abiÅ‚ jego czÅ‚onki, tak że jÄ™czaÅ‚ i chwiaÅ‚ siÄ™ idÄ…c. Toteż w koÅ„cu nieÅ›liÅ›my go miÄ™dzy sobÄ…, a sokół leciaÅ‚ przed nami. Gdy doszliÅ›my do brzegu uprawnego obszaru, zobaczyliÅ›my, że czeka tam na nas królewska lektyka. Niewolnicy leżeli na ziemi, a z lektyki wysiadÅ‚ i wyszedÅ‚ nam na spotkanie opasÅ‚y kapÅ‚an, którego gÅ‚owa byÅ‚a ogolona, a ciemna twarz tchnęła ponurym piÄ™knem. OpuÅ›ciÅ‚em przed nim rÄ™ce do kolan, gdyż domyÅ›liÅ‚em siÄ™, że byÅ‚ to ten kapÅ‚an boga Re-Horachte, o którym opowiadaÅ‚ mi Ptahor. Ale on nie zwracaÅ‚ na mnie uwagi. RzuciÅ‚ siÄ™ na twarz przed nastÄ™pcÄ… tronu i przywitaÅ‚ go jako króla. ZrozumiaÅ‚em wtedy, że Amenhotep Trzeci zmarÅ‚. NastÄ™pnie niewolnicy spiesznie zajÄ™li siÄ™ osobÄ… nowego faraona. Obmyto mu czÅ‚onki, namaszczono go i natarto olejkami, odziano w królewskie szaty z najcieÅ„szego lnu, a na gÅ‚owÄ™ wÅ‚ożono mu królewski koÅ‚pak. Tymczasem Eje rozmawiaÅ‚ ze mnÄ…. – Czy spotkaÅ‚ on swego boga, Sinuhe? – zapytaÅ‚. – SpotkaÅ‚ swojego boga – odparÅ‚em. – Ale czuwaÅ‚em nad nim, żeby mu siÄ™ nie staÅ‚o nic zÅ‚ego. SkÄ…d znasz moje imiÄ™? UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ i odpowiedziaÅ‚: – Moim zadaniem jest wiedzieć wszystko, co siÄ™ dzieje w paÅ‚acu, dopóki nie nadejdzie moja ostatnia chwila. Znam twoje imiÄ™ i wiem, żeÅ› lekarzem. Dlatego mogÅ‚em powierzyć go twojej opiece. Wiem także, że jesteÅ› jednym z kapÅ‚anów Amona i zÅ‚ożyÅ‚eÅ› mu przysiÄ™gÄ™. Ostatnie sÅ‚owa wypowiedziaÅ‚ ze szczególnym akcentem, jak gdyby z pogróżkÄ…. Ale ja zrobiÅ‚em gest lekceważący mówiÄ…c: – Cóż znaczy przysiÄ™ga zÅ‚ożona Amonowi? – Masz sÅ‚uszność – powiedziaÅ‚. – i nie bÄ™dziesz tego żaÅ‚owaÅ‚. Wiedz zatem, że staje siÄ™ on niespokojny, gdy jego bóg zbliża siÄ™ do niego. Nic nie może go wtedy powstrzymać i nie pozwala towarzyszyć sobie przybocznej straży. Mimo to byliÅ›cie bezpieczni przez całą noc i nie groziÅ‚o wam żadne niebezpieczeÅ„stwo, i – jak widzisz – czeka na was królewska lektyka. A ten oszczepnik? – wskazaÅ‚ na Horemheba, który staÅ‚ opodal i próbowaÅ‚ dÅ‚oniÄ… grotu oszczepu. Sokół siedziaÅ‚ na jego ramieniu. – Może byÅ‚oby najlepiej, żeby umarÅ‚, gdyż tajemnice faraonów nie mogÄ… być dzielone przez wielu. – OkryÅ‚ faraona swym pÅ‚aszczem, gdy byÅ‚o zimno – odparÅ‚em. – Gotów jest podnieść swój oszczep przeciw wrogom faraona. SÄ…dzÄ™, że bÄ™dziesz miaÅ‚ wiÄ™cej pożytku z niego żywego niż martwego, kapÅ‚anie Eje. Wtedy Eje rzuciÅ‚ Horemhebowi niedbale zÅ‚otÄ… bransoletÄ™ ze swego ramienia i rzekÅ‚: – Przyjdź do mnie któregoÅ› dnia do ZÅ‚otego Domu, oszczepniku! Ale Horemheb pozwoliÅ‚ bransolecie upaść na piasek u swoich stóp i spoglÄ…daÅ‚ przekornie na Eje. – PrzyjmujÄ™ rozkazy tylko od faraona – oÅ›wiadczyÅ‚. – JeÅ›li siÄ™ nie mylÄ™, faraonem jest ten, kto nosi królewski koÅ‚pak. Sokół przyprowadziÅ‚ mnie do niego, a to znak wystarczajÄ…cy. Eje nie rozgniewaÅ‚ siÄ™. – ZÅ‚oto jest cenne i zawsze potrzebne – powiedziaÅ‚ podnoszÄ…c bransoletÄ™ z piasku i wkÅ‚adajÄ…c jÄ… z powrotem na ramiÄ™. – Złóż wiÄ™c pokÅ‚on swemu faraonowi, ale oszczep w jego obecnoÅ›ci odłóż na bok. NastÄ™pca tronu podszedÅ‚ do nas. Twarz jego byÅ‚a blada, wciąż jednak pÅ‚onęła w niej jeszcze tajemnicza ekstaza, która rozgrzewaÅ‚a mi serce.
|
WÄ…tki
|